Topos artysty we współczesności
W trakcie opracowywania zagadnienia zapoznaj się z opracowaniami i wykorzystaj wskazywane w nich konteksty:
opracowanie współczesności; opracowanie współczesności - wersja minimum;
Kazimierz Wierzyński, Muzy, fragm.
Nie przekroczę tej nocy,
Ciemność jest twarda
I zegar zmęczony i senny.
Zapalcie u progu
Zorzę pomocy,
Świecznik dziewięcioramienny.
Nie przekroczę tych zwłok
Nie przejdę tych ruin,
Przed którymi tu stoję
I cofam się wciąż przerażony.
Waszego światła mi trzeba
Chórów, liry i nieba.
Anioły moje
I dziwożony.
…......................................................................
Wyprowadźcie mnie stąd, lutnistę
Ciemnego czasu i losu,
Wyprowadźcie ze zbrodni i zdrad.
Waszych chcę dotknąć się włosów
I waszej skrzydlatej głowy,
Wasze światło jest czyste,
Wasza prawda prawdziwa,
Wasze sny rzeczywiste
i poza zgubą
Jedyny zaiste
Jest Orfeuszowy
świat.
Źródło:
Kaziemirz Wierzyński, Korzec maku, 1951 r.
Gustaw Herling Grudziński, Inny świat
Zelik Lejman
Wsiewołd Pastuszko
Tania - śpiewaczka operowa
Zbigniew Herbert, Apollo i Marsjasz
właściwy pojedynek Apollona
z Marsjaszem
(słuch absolutny
kontra ogromna skala)
odbywa się pod wieczór
gdy jak już wiemy
sędziowie
przyznali zwycięstwo bogu
mocno przywiązany do drzewa
dokładnie odarty ze skóry
Marsjasz
krzyczy
zanim krzyk jego dojdzie
do jego wysokich uszu
wypoczywa w cieniu tego krzyku
wstrząsany dreszczem obrzydzenia
Apollo czyści swój instrument
tylko z pozoru
głos Marsjasza
jest monotonny
i składa się z jednej samogłoski
A
w istocie
opowiada
Marsjasz
nieprzebrane bogactwo
swego ciała
łyse góry wątroby
pokarmów białe wąwozy
szumiące lasy płuc
słodkie pagórki mięśni
stawy żółć krew i dreszcze
zimowy wiatr kości
nad solą pamięci
wstrząsany dreszczem obrzydzenia
Apollo czyści swój instrument
teraz do chóru
przyłącza się stos pacierzowy Marsjasza
w zasadzie to samo A
tylko głębsze z dodatkiem rdzy
to już jest ponad wytrzymałość
boga o nerwach z tworzyw sztucznych
żwirową aleją
wysadzaną bukszpanem
odchodzi zwycięzca
zastanawiając się
czy z wycia Marsjasza
nie powstanie z czasem
nowa gałąź
sztuki - powiedzmy - konkretnej
nagle
pod nogi upada mu
skamieniały słowik
odwraca głowę
i widzi
że drzewo do którego przywiązany był Marsjasz
jest siwe
zupełnie
Źródło:
https://poema.pl/publikacja/1726-apollo-i-marsjasz
E. Kerret, Ostatnie opowiadanie i koniec* (fragm.)
Tej nocy, kiedy diabeł przyszedł zabrać mu jego talent, nie kłócił się, nie skamlał i nie robił zamieszania.
- Słowo się rzekło - powiedział i poczęstował diabła kulką czekoladową „Mozart” i szklanką lemoniady.
- Było super, było smacznie, było miło. A teraz się skończyło i oto jesteś, taka twoja robota. Nie ma sprawy. Tylko, jeśli można, chciałbym jeszcze jedno małe opowiadanie, zanim mi go zabierzesz. Ostatnie opowiadanie i koniec. Tak, żeby mi zostało jeszcze coś z tego smaku w ustach.
Diabeł popatrzył na pozłacany papierek od czekolady i wiedział już, że popełnił błąd, zgadzając się zjeść. Tacy sympatyczni zawsze narobią ci najwięcej kłopotów. Z wrednymi nigdy nie miał problemów. Przychodzi się, bierze duszę, odpina rzepy, wyrywa talent i koniec. [...]
- Dobrze - westchnął diabeł - jedno ostatnie. Ale żeby było krótkie, hę? Już prawie trzecia, a jeszcze muszę dzisiaj zdążyć co najmniej pod dwa adresy.
- Krótkie - uśmiechnął się chłopak ze zmęczeniem - króciusieńkie nawet. Góra trzy strony. Tymczasem możesz pooglądać telewizję.
Po unicestwieniu jeszcze dwóch „Mozartów” diabeł rozparł się wygodnie na kanapie i wziął do pilota. W tym czasie, z drugiego pokoju, mógł słyszeć, jak chłopak, który mu przyniósł czekoladki, wali bez końca w klawiaturę równym tempem jak ktoś, kto w bankomacie wstukuje jakiś tajny kod z milionem cyfr. Niechby tylko wyszło mu coś naprawdę w porządku, myślał sobie diabeł, gapiąc się na mrówkę drepczącą po ekranie z filmem przyrodniczym na ósmym kanale. „Coś takiego z wieloma drzewami i dziewczynką, która szuka swoich rodziców. Coś z początkiem, co chwyta cię za jaja, i z zakończeniem tak rozdzierającym, że ludzie po prostu zaczną płakać”. [...] Było już po czwartej i w ciągu dwudziestu minut, góra pół godziny, nieważne skończył-nie-skończył, musiał otworzyć człowiekowi rzepy, wyciągnąć towar i zmywać się stamtąd. Inaczej, w magazynie, nażre się potem takiego gówna, że w ogóle nawet nie chciał o tym myśleć.
Tyle że tamten naprawdę był w porządku. I już w pięć minut później wyszedł z drugiego pokoju spocony z wydrukowanymi trzema stronami w ręku. Opowiadanie było naprawdę dobre. Nie o dziewczynce i nie chwytało za jaja, ale szalenie wzruszające. A kiedy diabeł mu to powiedział, chłopak strasznie się ucieszył i też to okazał. I ten uśmiech został mu nawet po tym, kiedy diabeł wyrwał mu talent, zwinął go ciaśniutko i włożył do specjalnego pudełka ze styropianem - przez cały ten czas nie zrobił ani razu nawet miny cierpiącego artysty, tylko przyniósł jeszcze coś słodkiego.
- Przekaż swoim szefom podziękowanie – powiedział do diabła - powiedz im, że było mi naprawdę przyjemnie, z powodu talentu i w ogóle. Nie zapomnij.
A diabeł powiedział mu, że dobrze, i pomyślał sobie, że gdyby zamiast diabłem był też człowiekiem albo po prostu poznaliby się w innych okolicznościach, mogliby być przyjaciółmi.
- Wiesz, co będziesz teraz robił? - zapytał z troską diabeł, kiedy już stał w drzwiach.
- Nie za bardzo, pewnie uda mi się częściej chodzić nad morze, spotykać z przyjaciółmi - takie rzeczy. A ty?
- Praca - powiedział diabeł i zarzucił sobie skrzynię na plecy. - Wierz mi, ja to poza pracą nic specjalnie nie mam w głowie.
- Powiedz - zapytał chłopak - tak dla ciekawości: co się na koniec dzieje z tymi wszystkimi talentami?
- Nie bardzo wiem - poinformował diabeł - po prostu zanoszę je do magazynu, tam mi je podliczają, stemplują w karcie gońca i tyle. Co się z nimi potem dzieje, kompletnie nie mam pojęcia.
- Jak w rachunkach wyjdzie ci o jeden za dużo, zawsze miło mi będzie dostać go z powrotem - zaśmiał się chłopak i klepnął skrzynię. A diabeł też się zaśmiał, ale takim śmiechem przegranym i przez wszystkie cztery pietra w dół myślał tylko o opowiadaniu, które tamten napisał i że ta fucha rewindykatora kiedyś wydawała mu się nawet niezła.
Amator*, reż. Krzysztof Kieślowski, 1979,
https://www.youtube.com/watch?v=NXvqFQMxOmk